Sprawozdanie z wystawy plenerowej w Rzeszowie przy ulicy 3-go Maja 26
Rozpoczęta we wrześniu 2003 roku , plenerowa, zmienna wystawa nazwana później "Rzeszowki Montrmartre"
odbywała się w następnych latach w każdą niedzielę, a w latach 2004-2005
także dodatkowo w inne dni tygod-
nia. Wzbudziła ona duże zainteresowanie przechodniów.
Zwłaszcza ,że od 2004 roku dołączyłem do niej
ponownie podjętą działalność w zakresie układania
satyrycznych, prospołecznych , a czasem "lekko"
politycznych wierszy.
Była to nowość , nie spotykana na innych tego typu wystawach, nie tylko w Polsce.
Proszę zauważyć : na pewnej przestrzeni miałem szansę
pokazać w danym czasie do 20-tu plansz 30 x 42cm,
zapełnionych tekstami
i obrazami na papierze, oraz ponad 40-ci małych obrazów conajmniej kilku autorów,
umieszczonych na murku ponad nimi. Dla przykładu:
w Krakowie i Warszawie prace ustawione są na stelażach,
lub na murze, i nie da sie odróżnić jednej wystawy od drugiej.
Często autorzy stłoczeni są obok siebie, jak na
przykład w Moskwie.
( Mam na myśli oczywiście najbardziej znane miejsca)
No i te teksty ( oraz inne elementy)
na planszach , które odróżniały moją wystawę od innych.
Miejsca w Rzeszowie jest więcej, co wielokrotnie
sugerowałem zainteresowanym,zwłaszcza ,że od początku
uzyskałem przychylną akceptację dyrektora
Muzeum.
Wystawa mogłaby się więc rozszerzyć po drugiej stonie ulicy.
Przez lat z górą 5 nikomu nie chciało
się dołączyć do wystawy, jeśli nie liczyć sporadycznych przypadków i okresowej działalności
Pana A.Dykmana.
Plastycy zawodowi traktują wystawianie na ulicy z uprzedzeniem, jedynie od święta decydują się na to.
Być może spowokowałem powstanie pomysłu pod tytułem " Święto Ulicy Pańskiej" ( 2005 rok).
Inicjatywa ta,
z wielkim udziałem sił i środków gromadzi jednego dnia w roku na ulicy 3-go Maja
wiele stoisk ludowych,
artystycznych, edukacyjnych, kulinarnych, muzycznych koncertów itd.
Poza tym dniem na ulicy 3-go Maja jest
cicho i spokojnie.
No chyba, że jeszcze dodamy Święto Chleba i Festiwal Zespołów Polonijnych.
A także
hałaśliwe koncerty muzyczne organizowane przy innych okazjach.
Stoisk plastycznych typu Montrmarte jak
nie było, tak nie ma.
Powodem drugim dla którego nikt do tej pory na dobre nie włączył się do mojej wystawy,
jest
żenujący brak potrzeby współpracy i Solidarności wśród
plastyków. Dlatego mamy takie ogólne
lekceważenie plastyki.
Jeżeli ja podpowiadam autorom innych wystaw , na przykład w Ratuszu , że trzeba by
było
zadbać o plakat, dyżury na wystawie, wywiady radiowe, czy telewizyjne,
to nie po to, aby się
wymądrzać ,lecz po to by kontynuować
to, co inni już zobili.
Sam organizowałem 5 wystaw zbiorowych
w Ratuszu i zależy mi na tym , aby ta Galeria była znana i aktywna.
Efekt jest taki, że " każdy wie najlepiej"
i wystawa kończy się na wernisażu,
podczas gdy można zrobić coś więcej...
Wracając do mojej wystawy plenerowej...
W 2008 roku będę ją kontynuował w co 2-gą niedzielę
.( Oprócz stycznia i lutego).
Oczywiście mile widziane
dołączenie innych '' stoisk'', oraz innych autorów.
Moja wystawa z konieczności zawiera elementy edukacyjne
i jak się wyraził
w pisemnej opinii prof. dr hab. Sylwester Czopek, dyr. Muzeum, zawiera również
aktualności
z życia społecznego i elementy historyczne.
Nie ma charakteru typowo handlowego, tak jak w innych miastach.
W następnych latach wystawa będzie się odbywała jeszcze rzadziej,
może raz w miesiącu. Jest więc aktualnie
okazja po temu,
aby zakupić obraz z wystawy tego czy innego autora , za wyjątkowo
(jeszcze) przystępną cenę.
Włodzimierz Piętal
Rzeszów 04.12.2007
Rozważania na temat rzekomego upadku sztuk plastycznych w Polsce.
Przywołując wypowiedź znanego historyka i krytyka sztuki Jerzego Madejskiego, zamieszczoną na łamach
czasopisma poświęconego sztukom plastycznym ( przełom 2006/2007), a dotyczącą podziału twórczości
plastycznej na sztuki piękne i sztuki brzydkie, można by zaryzykować twierdzenie że, sytuacja wynikająca z
takiego podziału ma miejsce również w tak małych ośrodkach jak Rzeszów. W Europie i nie tylko królują
"sztuki brzydkie" , odcinające się od tradycji , walczące ze sobą o pierwszeństwo w zakresie szokowania,
skandalizujące i pragnące być rewelacyjne za wszelką cenę. Wykorzystywane są przy tym nowe media i
środki przekazu wizualnego. Autorzy próbują przytłoczyć widza , albo olśnić wielkością ( formatem) i różnymi
dziwnymi rzeczami.
Nowo powstałe 'korporacje' związane z nowoczesnym wystawiennictwem narzucają
modę i dyktują warunki twórcom.Upodabniają wielkie wystawy zbiorowe i Festiwale Sztuk Plastycznych do
imprez masowych i popkultury, od której przecież trudno wymagać by przekazywała jakieś trwałe
humanistyczne wartości.
Dotacje , stypendia, nagrody zachęcają twórców do bezustannego eksperymentowania
i nie pamieta się, że tak zwana awangarda '' stała się już ponad stuletnią staruszką''. Powiela się stare
eksperymenty , tylko przy pomocy nowych środków.Malarze, rzeźbiarze, graficy od lat tkwią między młotem
a kowadłem.Tak jest w Europie i tak jest w Rzeszowie. Niektórzy twórcy starają się być uczciwi i nie ulegać
presjom.Próbują być sobą co oczywiście nie jest łatwe. Są też tacy, którzy wykorzystują swoje umiejętności,
specjalizują się w tradycyjnym malowaniu niektórych tematów i mają wzięcie wśród galeryjnej
publiczności.Oczywiście specjalizacja na przykład w malowaniu portretów , czy pejzaży nie gwarantuje
wysokiego poziomu artystycznego. Często dochodzi do głosu rutyna i dzieła na pozór doskonałe , wyprane
są z emocji i pozbawione twórczych poszukiwań: małych ''odkryć'' , ale także potknięć, które są nieodłącznym
składnikiem twórczości.
Oczywiście działalność artystyczna powinna być urozmaicona.Urozmaicona, ale
spójna. Często owa spójność nie jest czytelna, zwłaszcza dla widza oszołomionego różnorodnością
współczesnych działań plastycznych,
ukształtowanego przez media i popkulturę, która przyzwyczaja ludzi
do powierzchownego odbierania rzeczywistości.
W mojej działalności malarskiej próbuję pogodzić tradycyjne
studia portretu, pejzażu i martwej natury i osobno tworzone większe kompozycje związane z połączeniem
malarstwa materii i abstrakcji geometrycznej.Czuję się tradycjonalistą, a jednocześnie kontynuatorem
malarstwa nowoczesnego,
które staram się wzbogacić o własne refleksje i przemyślenia. Ponieważ czas
powstawania tych kompozycji ( abstrakcji geometryczno-organicznych) jest długi ( 3-5 lat) nie mogę ich
aktualnie przedstawić , poza ich zwiastunami, w pewnym sensie nie dokończonymi, które znajdują się
na stronie montmartre.rzeszow.pl Serdecznie pozdrawiam
W.Piętal
Rzeszów, 12.12.2007
"Jurorzy wszystkich krajów łączcie się!"
Kończąca się właśnie w Biurze Wystaw Artystycznych w Rzeszowie wystawa "Obraz, grafika, rysunek, rzeźba roku 2011" skłania do pewnych
refleksji.
Zwykle przy takiej okazji recenzje popierają osoby nagrodzone, umiarkowanie krytykując poziom wystawy i poszczególnych autorów.
My chcielibyśmy jednak poświecić trochę uwagi jurorom, ponieważ im też się cos od życia należy.
Nie dlatego żebyśmy specjalnie tych jurorów nie lubili. Otóż mieszczą się oni w ogólnej tendencji do ... tendencyjności, co w tym miejscu chcielibyśmy podkreślić.
Skoncentrujmy się na ich wypowiedziach w katalogu, które , chociaż skrótowe, demaskują ich podglądy, co do których mamy inne zdanie.
Zarówno osoby odrzucone, jak i przyjęte na wystawę, nie zgadzają się na traktowanie wystawy jako konfrontacji, wyścigu i rywalizacji młodych i "starych". Ta wystawa, tak jak inne, była okazją do zaprezentowania wspólnych zainteresowań, fascynacji, wzajemnych wpływów, swoistego dialogu, odbywającego się przy pomocy środków plastycznych.
Czy autorzy uczestniczący w wystawie, oraz ci odrzuceni podjęli wyzwanie dotyczące "wyrażania współczesności" , oraz, czy użyli odpowiednich do tego środków plastycznych tego nie dowiemy się z wypowiedzi jurorów. A szkoda. Jurorzy za to w swych wypowiedziach zasygnalizowali zagadnienia naszym zdaniem nieistotne, tak jakby chcieli zakamuflować swoje niezbyt trafne wybory.
Jeżeli wystawa jest wyścigiem, dążeniem do doskonałości , to powinniśmy postawić podium i pokazać tylko osoby zwycięskie!
Technika i terminologia sportowa tak wpłynęła na nasze poglądy i "światopogląd" jurorów, że umknęły im zagadnienia, które co najmniej od czasów impresjonistów, a także od momentu odkrycia sztuki ludów prymitywnych, art. brut itd., zwróciły uwagę na inne aspekty plastyki, nie tylko akademickiej.
Być może rację miał ST. Madeyski mówiąc o tym, że na salonach i festiwalach obecnie królują sztuki brzydkie. Jurorzy próbują realizować to po swojemu. Bo tak jest przyjęte. Co wykracza poza "klasykę" jest "be" . Wydaje się, w tej sytuacji, że komisje są po to, by uzasadnić istnienie profesorów (akademickich, a obecnie także uniwersyteckich) .
Niektórzy powiedzą, że podważamy autorytet komisji, która jest niezależna, niezawisła i nietykalna i której werdykt jest ostateczny i niepodważalny. Z podobnego powodu w 1978 roku w Przemyślu, członek komisji pani M.W. była oburzona, że jeden z autorów przedstawił swoje prace innej komisji w Rzeszowie. Tak samo w 1905 roku Gustaw Klimt, nie zważając na werdykt 89 profesorów, wysłał swoje prace na wystawę w Paryżu i zdobył złoty medal!
A przecież autor ma zamknąć gębę, skulić ogon i zajmować się (tylko) swoją (plastyczną) pracą. Malarz jest od malowania, tak jak d
od s
, jak powiedział pewien ulubiony autor z Rzeszowa, a wtórowała mu czołowa krytyczka. Koniec, kropka i bez dyskusji!
Jeden z jurorów wystawy "obraz roku
" podkreśla brak obecności mediów nowoczesnych. Działania wykraczające poza plastykę, a także integracja sztuk są ze wszech miar celowe i zasadne. Datują się one przecież już od czasu oper, a potem filmu. W naszych warunkach zajmowanie się tradycyjnymi technikami jest adekwatne do sytuacji w których żyjemy. Wydaje się, że tradycyjne media się nie zdewaluowały. W każdym razie należałoby docenić próby wykrzesania z nich jeszcze innych możliwości. To jest tak, jakby autorzy posługiwali się ograniczonymi środkami. Przypominamy maksymę: "Ograniczenie stwarza mistrza"
Jasne, że należy też popierać młodych, co również zaakcentował wspomniany juror. Ich świeże spojrzenie, pomysły, brak rutyny. Czy trzeba jednak ignorować doświadczenie, zdolność do odwoływania się do tradycji, pogłębiony stosunek do rzeczywistości autorów trochę starszych? Tego nie dowiemy się z wypowiedzi jurorów.
Jurorzy zostali przedstawieni w skrótowym życiorysie. Naczialny juror wystawy dodał od siebie, że "jest wiernym fanem jamnika szorstkowłosego itd." Dziękujemy za tak ważne informacje o faktach, które być może w znaczący sposób wpływają na Jego życiowe, oraz artystyczne postrzeganie świata
Taki sposób wypowiedzi jaki jurorzy zaprezentowali w katalogu, świadczy albo o nieco lekceważącym stosunku do osób uczestniczących w wystawie (konkursie) albo o niezbyt wysokim poziomie intelektualnym komisji, co należało by jednak wykluczyć, ponieważ większość jurorów wywodziła się ze środowisk akademicko-uniwersyteckich.
Z wyborem prac na wystawę i wyborem prac nagrodzonych nie zgadzamy się. Mogło być lepiej. Ale może o to chodzi. Im gorzej, tym lepiej. Prace, które w największym stopniu wyrażają ducha dekadencji, upadku, pesymizmu, marazmu i beznadziejności człowieka wobec otaczającej rzeczywistości, są najlepsze! Stąd takie, a nie inne wybory komisji.
Gdybyśmy chcieli dowiedzieć się czegoś więcej o jurorach i ich poglądach z Internetu, to spotka nas zawód. Niektórymi zaś nagraniami jesteśmy wręcz zdruzgotani artystycznie
Z poważaniem
autorzy uczestniczący w wystawie
JT, SS, AK, WP, LK, KW, JB i inni
Rzeszów 7.01.2012
"Sprostowanie"
- dotyczy kompozycji pt. " Układy scalone I "
Autor artykułu znajdującego się na podstronie hydepark (Wpadki i upadki) przesadził w swojej ocenie.
Być może popełniłem błąd umieszczając w swej kompozycji mozaice (Układy scalone I) przedmioty rzeczywiste (autentyczne) takie jak
skamieniałe rośliny, ryby, muszle, itd. zamiast ich wyobrażeń. Był to jak gdyby zamach na istotę sztuk plastycznych, które w dużej mierze
polegają na "imitowaniu rzeczywistości" Niezależnie od tego fragmenty tej rzeczywistości były niejednokrotnie jako element "zużyty" włączone
do dzieł o charakterze "nowo-estetycznym" np. parasol w obrazie T. Kantora. Elementy autentyczne użyte w mojej kompozycji, niezależnie od
plastycznego, mają wyraz edukacyjno-popularyzatorski, który być może za bardzo narzuca się widzom. Widz nie chce by im coś narzucano.
Szanowna komisja nie musi znać się i interesować zagadnieniami paleontologicznymi i być może z troską podeszła do widza, który mógł nie
zrozumieć intencji autora. Nie wiem, czy to jest dobrze, czy źle, że wystawy, zwłaszcza te większe ("ważniejsze") są zdominowane przez
"dyktaturę estetyki", która kładzie nacisk na oddziaływanie poprzez wzrok, nie biorąc pod uwagę innych aspektów dzieła plastycznego:
psychologicznych skojarzeń, historycznych analogi itd. Chociaż... Wykraczając poza tradycyjne techniki malarskie, graficzne itd. posiłując się
materiałami nowoczesnymi, tworzy się jednak dzieła "wielo-znaczeniowe" ale niestety zbyt efekciarskie, zbyt powierzchowne, zbyt
techniczne...za mało humanistyczne. W mojej kompozycji pt. " Układy scalone I " podszedłem do tego bardziej wnikliwie. Cofnąłem się
jak gdyby do początków, do pierwotnych środków wyrazu. Nie zastosowałem tzw. "nowych mediów" nie użyłem tradycyjnych mediów
do wyrażania nowych treści
W sposób spontaniczny zastosowałem gotową formę plastyczną ograniczając swoje działania plastyczne
do minimum. Poza tym "formy gotowe" zawierały w sobie treści, które nie chciałem pominąć: Formy, które kształtowały się w ciągu milionów lat
i w dalszym ciągu mogą być naszą inspiracją. Także skłaniającą do refleksji. Również refleksji pozaartystycznych: czy jesteśmy tak dobrzy?
Czy wymyślimy, zaprojektujemy cos, czego jeszcze nie było? Czy nie powinniśmy być bardziej pokorni? Nie przekreślający przeszłości?
Bliższej i dalszej? Kompozycja pt. Układy scalone I poruszała jeden z aspektów wykraczania poza jednostronne kształtowanie i odbieranie
plastyki. Owo "wykraczanie" zawiera w sobie wiele zagadnień, które mieszczą się w różnych dziedzinach. Nie tylko sztuki, ale i nauki. Można by
w tym miejscu zauważyć, że lansowane globalnie tendencje w sztuce współczesnej skłaniają artystów do przeświadczenia, że tylko oni mają
prawo do eksperymentów, burzenia zasad, indywidualnej ekspresji itd. Tylko oni mają rację! W rzeczywistości odkrywcy i wynalazcy
zawłaszczyli część tych praw, sami niejako stali się artystami! Jak oni mogli! Z drugiej strony wpływ nauki na sztukę jest mało widoczny,
a nawet źle widziany. Nie chodzi tu oczywiście tylko o wspomnianą paleontologię, ale również o nauki zgłębiające naturę: biologię, chemię,
genetykę, bioinformatykę itd. Być może w związku z tym moja praca (mozaika) byłaby na wystawie "Obraz roku" niewypałem i dlatego nie
została przyjęta. A co się będzie autor wymądrzał! Malarz jest od malowania, a nie od myślenia! I nie od stawiania pytań!
Malarz (i In. tfurca sztuk plastycznych) ma wymyśleć "logo" i powielać je! Aby był rozpoznawalny. I nie sprawiał kłopotu krytykom.
Oczywiście cały czas myślimy przede wszystkim o widzach (publiczności). Tak jak rząd myśli o obywatelach. Dla dobra publiczności, która ma
prawo przynajmniej niektóre aspekty dzieła sztuki już na początku zrozumieć, mozaika musiała zostać odrzucona. Dla dobra ludzkości,
(przepraszam, publiczności) której nie można lekceważyć...
I aby Ona nie miała zamieszania w głowach
W. Piętal XII 2012r.